czwartek, 30 kwietnia 2009
ze wspomnień... wpis dedykowany dziewczynce z warkoczykami
dawno, dawno temu, kiedy pewna dziewczynka nosiła warkoczyki, młody (wtedy wydawał sie baaardzo dorosły i odpowiedzialny!) mężczyzna poprosił o rękę jej siostrę. Rodzice - jak to rodzice - wyrazili zgodę - mama była wzruszona bukietem kwiatów a tato butelką koniaku ;), brat dziewczynki z warkoczykami również wyraził zgodę - bardzo lubił swojego przyszłego szwagra, do tej pory nie mogą się nagadac kiedy sie spotykają, siostra dziewczynki z warkoczykami również zgodziła się a nawet powiem więcej z ogromną radością i chęcia zechciała zostać żoną... natomiast dziewczynka z warkoczykami stwierdziła - Nie żeń się z Wanilką, ja jestem ładniejsza... (dobrze, że miaiała wtedy 4 latka!) a było to przeszło 22 lata temu... dawno, dawno temu
może 7 lat lub osiem... moja mała Siostrzyczka przekonywała mnie, że nigdy nie wyjdzie za mąż! Że faceci... , że mąż..., że ślub - to wszysko beeeeee beeeeee Niewiele myśląc założyłamm się z Siostrą o dobrą kolację... Oczywiście już kilka lat temu (chyba ze 3 - 4) przyznała mi, że miałam rację i że przegrała zakład :), no jakoś tam nam ta kolacja "schodziła". W końcu wczoraj poszłam z nią do miary ślubnej sukienki (ech - przecież mogłam już swoją córkę zamąż wydawać...) - wyglądała PIĘKNIE mimo kilkdudziesięciu szpilek :) , po przymiarce poszłysmy na kolację do Restauracji Gruzińskiej, a poem jeszcze posiedziałyśmy w ogródku na rynku z kawą i lodami. Urocze popołudnie. Pełne wspomneń i rozmów. DZIĘKUJĘ CI SIOSTRO! PS Dzwoniła wczoraj po 15 pani wychowawczyni Miśka - z pretensjami, że dzwoniłam do dyrektora - bez sensu! Sama nie wiem co dalej z tym zrobić :(.
środa, 29 kwietnia 2009
kawka z Wami
dzisiejszy dzień z Wami i kawką zaczynam. Przy okazji milion telefonów, kilka przeczytanych książeczek Talusninych, parę umytych kubeczków... pora za krzyżyki zabrać się i za ścierkę chwycić, ale to może za chwilkę ;) miłego dnia!
wtorek, 28 kwietnia 2009
mała kradzież, mały pożar... czy coś jeszcze?
Rano byłam z Talusią u pediatry - jest dobrze, jeszcze 2 dni antybiotyku i koniec! Zyrtek do końca tygodnia mam podawać. Oczywiście cyrkowała, nie chciła dac się zbadać! Po przyjściu do domu powiedziła mi, że nei lubi tej pani doktor - hmm - ja też jej nie kocham, ale nieźle leczy moje dzieci. W pobliżu osiedla zadzwonił telefon - to Misiek. Ktoś na wycieczce ukradł mu portfel. 50 zł i karta do bankomatu. Portfel zaginął na terenie ośrodka (nigdzie nie wychodzili) między wczorajszym wieczorem a dzisiejszym ranem (ok. 10 gdziny). Mam żal do Pani wychowawczyni, że nie zrobiła nic. Mimo rozmowy z Miśkiem (zaraz po 10) i ze mną - oczywiście to ja dzwoniłam (koło 12) Pani nie zrobiła nic :(, dopiero po 14 w czasie obiadu powiedziała, że portfel ma się znaleźć. Tłumaczyłam jej, że nie chodzi o 50 zł ani o kartę TYLKO O TO, ŻE W GRUPIE JEST ZŁODZIEJ. Bo nawet, jeśli Misiek sam zgubił - to ten kto znalazł - mógł oddać jemu (na karcie było imię i nazwisko), albo Pani, albo komukolwiek! Mąż stwierdził, że pójdzie do Dyrektora Szkoły. Ponieważ byłam tym wszystkim poddenerwowana, a chciałam zrobić jajko sadzone Talusi, włączyłam kuchenkę - niestety nie ten palnik co trzeba - z płyty spłynęła mi plastikowa deska... biały dym i smród bleeeeeeeeeeeeee... I nadal myślę o wakacjach :)
poniedziałek, 27 kwietnia 2009
powoli
zaczynam mysleć o wakacjach. Może zbyt powoli. Na pewno zbyt powoli. ZEROplanów,milio marzeń. I co?! Nie wiem. Czasami chciłabym się zaszyć w małym domku, w głuszy, tylko ja, kilka książek, kanwa, kolorowe nici i ulubiona muzyka... wakacje, yrlop ma być tez dla dzieci - a głusza to na pewno nie jest idealne miejsce dla piętnastolatka... No nic. Może jeszcze kilka dni będę "zaczynała myslenie..." ![]() Misiek pojechał dziś rano na dwudniową wycieczkę, Talisia ze mna w domku. Jest już prawie zdrowa :), jutro idziemy do kontroli.
niedziela, 26 kwietnia 2009
wróciłam :)
było świetnie. ODPOCZĘŁAM, mówiłam do ludzi, którzy chcieli mnie słuchać, nacieszyłam oczy przepięknymi widokami Co do butów - nie ma nadal! Ale w sumie to szczęście! Bo w wersji z zagubionymi bucikami to zamarzłabym! Jechałam w Pieniny a tam jest trochę chlodniej niż w Krakowie. Dobrze, że w ostatniej chwili zabrałam ze sobą sweter :):). Wracając do Miśkowych egzaminów - stwierdził, że angielski to drobiazg - "ze 45 powinno być!", z pozostałych też był zadowolony - liczymy na około 40 z każdego. OBY!! Za kilka tygodni będziemy wiedzieć wszystko. Marzenia o technikum gastronomocznym NADAL aktualne.
piątek, 24 kwietnia 2009
czy widział ktoś moje buty?
jutro jadę służbowo. Mam poprowadzić szkolenie dwóch dość sporych grup. Wydaje mi się, że jako - tako jestem przygotowana :), pomocy naukowych też wiozę pół torby... tylko jest jeden mały problem. Zgubiłam buty. Nie ma. Zapadły się pod ziemię. I cała koncepcja mojego wyjazdu padła :( buuuuuuuuuuuuuuuuuu Edycja o 23. 26 Butów nie ma :( natomiast obiad na dwa dni ugotowany! |
Archiwum
Ostatnie wpisy
Zakładki:
Ani wyzwanie
Czytam
Tutaj chwalę się
Tyle zostało z
![]() |